Aktualności i wydarzenia

Nasze życie to ciąg różnych zdarzeń i doświadczeń, dobrych i gorszych, smutnych i radosnych, wzniosłych i zwykłych przyziemnych. Jasne, że każdy z nas chciałby przeżyć swój czas w szczęściu, dostatku i radości. Niestety różnie to bywa. Można tu zacytować Leca, że „Wielu ludzi przeżywa tragedie. Nie każdemu pisze ja jakiś Sofokles”.

W naszym przypadku, pacjentów oddziałów hematologii, oddziałów onkologii napisała ją choroba. Z chwila, gdy słyszymy diagnozę o nowotworze nasze życie zmienia się o 180 stopni. Domowe zacisze zamieniamy na szpitalną salę, pęd człowieka pracy na odliczanie kropel podłączonej kroplówki, wszystkie plany, nadzieje są w zawieszeniu.

Na początku jesteśmy w szoku, milion pytań, odpowiedzi, emocji... chwile załamania i chwile niedowierzania, na pewno ktoś się pomylił, to nie mogło spotkać przecież mnie. W głowie jeden chaos... Bunt miesza się z rozpaczą, strach z nadzieją. Jestem chora/chory...  Po prostu pustka, poczucie beznadziei.... Co dalej?

Jesteśmy członkami Stowarzyszenia Chorych na białaczkę i szpiczaka... Jesteśmy też pacjentami oddziału hematologii w Toruniu. Nasze pierwsze zetknięcie z hematologią to chwila diagnozy- szpiczak, ostra białaczka szpikowa, chłoniak... Przypadek każdego z nas to indywidualna opowieść o chorobie, o leczeniu, o rodzinie, o tym co czuliśmy... o poszukiwaniu złotego środka. Dziś jesteśmy kilka, niektórzy kilkanaście lat od momentu zdiagnozowania. Kontrolujemy nasz stan zdrowia, jedni w Toruniu inni w ośrodkach transplantacyjnych gdzie przeszli przeszczepienie szpiku. W tym naszym zdrowotnym bałaganie łączy nas jedno: KIERUNEK ZDROWIE... a może posuniemy się dalej w stwierdzeniu KIERUNEK ŻYCIE!! Bo nam się strasznie chce żyć, a co więcej bardzo pragniemy zarażać tą chęcią innych.

Nie chcemy karmić nikogo frazesami, ani udawać mądrości życiowo-medycznych, ani być piewcami krainy wiecznej szczęśliwości! Chcemy Wam opowiedzieć jak po chorobie można wskoczyć na tory normalnego, fajnego życia.... no może troszkę więcej musimy dbać o siebie:-)

Musimy uwierzyć, że dziś, teraz... udało się! Wszystko ma większą wartość, bo przecież jeszcze kilka miesięcy, dni temu mogliśmy to stracić, mogło nas nie być!  Więc łapmy dobry czas pełnymi garściami! Otaczajmy się dobrymi pozytywnymi ludźmi, z którymi i dobrze popłakać i dobrze śmiać się w głos! Róbmy to, na co mamy ochotę, nic na siłę - nieraz warto zamienić prasowanie, porządki w garażu, mycie samochodu na chwilę z ciekawą książką w ręku, herbatę w towarzystwie koleżanki. Żyjmy aktywnie: wychodźmy do ludzi, jeżeli jesteśmy na odpowiednim poziomie kondycyjnym wróćmy do pracy, uprawiajmy ulubiony sport. W grupie jest raźniej, a i my po swoich doświadczeniach możemy komuś coś doradzić, zachęcić, ostrzec.
Żyjemy w czasie, gdy Internet, telewizja czy inne media karmią nas czarnowidztwem. Ludzie piszą często niesprawdzone wiadomości, które później powielane...I tak to ze smoczka dziecięcego robi się smok wawelski. Bądźmy od tego dalecy, zasięgajmy rady w sprawdzonych wiarygodnych źródłach. Pamiętamy jak my czytaliśmy o naszych chorobach lub słuchaliśmy opowieści współpacjentów ze smykałką do koloryzowania i wyolbrzymiania...No według tego, co usłyszeliśmy i przeczytaliśmy to powinno nas już nie być. A tu niespodzianka. Jesteśmy i mamy się dobrze. Jesteśmy indywidualnymi przypadkami...A więc każdy ma swój dystans do zaistniałej rzeczywistości. No i samego siebie!  

Dystans jednak przychodzi z czasem. Jak do wszystkiego w życiu i do tego się dojrzewa? Nie od razu choroba staje się integralną częścią naszego życia. Ona oswaja się długo.
Róbmy wszystko małymi kroczkami, delektujmy się... Miejmy czas na uśmiech, zadumę, złość jak trzeba : -), spacer z wnuczkiem, obiad z rodziną, ukończenie wymarzonej szkoły, zasadzenie sadu, wycieczkę, o której  zawsze marzyliśmy, wyhaftowanie serwetki, zwariowane wakacje z przyjaciółmi.  Przebyta choroba absolutnie nie wyklucza nas z normalnego szczęśliwego życia!!

Żeby przybliżyć stosunek niektórych członków stowarzyszenia do choroby opiszemy zabawną tzn. zabawną dla nas sytuację: Stowarzyszenie zorganizowało dla chętnych wycieczkę na konferencję medyczna do Wrocławia. Oprócz konferencji w planach mieliśmy zwiedzanie Wrocławia: starówka, zoo, afrykarium. Grupą wędrujemy szklanymi tunelami afrykarium. Nad nami piękne ryby, a obok nas jeszcze piękniejsze stworzenia mórz i oceanów.Bez tłumów, cisza, tylko my morski błękit... I w  tej chwili naszego zachwytu, jedna z koleżanek stwierdza: cholera no jak to dobrze, że zachorowałam na tę białaczkę- inaczej w życiu bym tego nie zobaczyła!! Na to inna dodaje: no rzeczywiście miałyśmy fart, wręcz trafiła nam się kumulacja! :-)
Ktoś z boku pomyśli, że to nienormalne. Nie, żarty, ironia to też jakiś sposób nabrania dystansu, to też kierunek zdrowie!
Słynny Grek Zorba żeby wyrazić radość życia, tańczył. Jego taniec na plaży zna cały świat. Inni starają się go naśladować z lepszym lub gorszym skutkiem, ale próbują.

My też motywujmy siebie i innych - Tańczmy krokiem polki, krokiem walca!
Bądźcie zdrowi, Kasia

 

 


Jeśli szukacie wsparcia, pomocy i zrozumienia dołączcie do naszej grupy na Facebook'u. W niej dzielimy się tym, co towarzyszy chorobie.
https://www.facebook.com/groups/2099757010284781/